Czy Ziemi Lubuskiej jest potrzebne Muzeum Sportu? Sprawa ta w większym lub mniejszym stopniu od wielu już lat wraca do mnie jak bumerang. Próbowałem zawrócić głowę tym tematem paru wpływowym osobom. Póki co, bez efektu. Potem na jakiś czas odkładałem go na półkę, ale temat do mnie wracał. Dlaczego to mnie tak męczy?
Jestem kolekcjonerem pewnego rodzaju pamiątek sportowych. Param się tym od kilkudziesięciu lat. Z tych czasów, sprzed może ćwierćwiecza, utkwił mi w pamięci pewien epizod. Otóż któregoś dnia redaktor sportowy – niestety nieżyjący już – chyba wtedy jeszcze „ Gazety Zielonogórskiej” , wiedząc że mam takiego „bzika” sprezentował mi kilkanaście wspaniałych egzemplarzy z Kresów. Prawdziwa kolekcjonerska uczta. Bardziej istotne dla mnie było jednak zdanie, które na ten temat wyraził p. Józef. Na moje pytanie: co jestem Panu winien, odpowiedział – „NIC! Cieszę się, że mogę to przekazać komuś, kto zna rangę tych małych przedmiotów, bowiem moja rodzina prawdopodobnie po moim odejściu wyrzuciła by to na śmietnik. Pan to ocali od zapomnienia”.
Te słowa właśnie są dla mnie inspiracją do męczenia innych pomysłem o muzeum. Ileż to bowiem pięknych i na pewno wartościowych rzeczy poszło do śmietnika tylko dlatego, że nie wiadomo było co to jest i co z tym zrobić. Ileż to razy zastanawialiśmy się, czy zawracać komuś głowę, a jeżeli tak to komu, gdy znajdowaliśmy gdzieś w zakamarkach jakieś stare proporce, puchary, medale, dyplomy, fotografie z zawodów sportowych… I co zrobić z pamiątkami po sportowcach, którzy odchodzą? Nie zawsze rodzina ma możliwość zatrzymania tego.
W Polsce obecnie funkcjonuje około trzydziestu placówek, w których zgromadzone są większe lub mniejsze sportowe zbiory. Są to muzea, galerie, izby pamięci, czy sale tradycji. Oczywiście największe jest Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie. Dużymi zbiorami mogą pochwalić się też muzea w Łodzi, Olsztynie. Ciekawe ekspozycje można obejrzeć w Karpaczu, Bydgoszczy, Wiśle, Zabrzu…
W czerwcu 2017. roku, z okazji jubileuszu 65-lecia warszawskiego muzeum, w stolicy odbyło się pierwsze spotkanie przedstawicieli piętnastu instytucji z całego kraju. Mówiono o potrzebie zainteresowania społeczeństwa tym tematem, o rozszerzeniu współpracy, o edukowaniu młodych ludzi poprzez pokazanie im historii osiągnięć polskich sportowców. Nasze województwo, niestety nie było tam reprezentowane. Z bardzo prozaicznego powodu – bo Ziemia Lubuska nie ma takiej placówki. A ja uważam, że mieć powinna. Choćby po to, by ocalić od zapomnienia wiele ciekawych pamiątek po znanych sportowcach, których w naszym województwie przecież nie brakowało i nie brakuje. Choćby po to, by młodej generacji przypomnieć i pokazać. Przecież to jest również historia tych miejsc, tych ludzi. Tutaj przyszło nam żyć. Tu niejednokrotnie obracamy się wśród gwiazd sportu nie tylko polskiego. A za lat kilkadziesiąt kto będzie o tym wiedział?
Może jestem zboczony? Jeżeli moim marzeniem jest stworzenie czegoś, co pozwoli nie zapomnieć o sportowej historię tych ziem, to tak – jestem zboczony. Zdaje sobie sprawę z tego, że teraz Muzeum nie jest artykułem pierwszej potrzeby. Ale jeżeli nie rozpoczniemy dzisiaj, to za kilka, kilkanaście lat będziemy w tym samym miejscu. A ludzie – sportowcy też – odchodzą. Ponadto pamięć ludzka jest zawodna. Gdyby ktoś dzisiaj zadał mi pytanie: jakie kluby sportowe funkcjonowały w Zielonej Górze w latach pięćdziesiątych, miałbym potężny problem z odpowiedzią. A przecież ja w tym czasie biegałem po boiskach za piłką. Po kilku boiskach. Tak, tak, pamięć jest zawodna. Muzeum pozwoliło by rozwiązać ten temat.
No i miejsce. Z uporem maniaka będę optował za wersją, że nie ma lepszej lokalizacji, jak Wojewódzki Ośrodek Sportu i Rekreacji w Drzonkowie. Przecież on sam już jest historią i nie potrzebuje żadnej rekomendacji!
Dwa lata temu napisałem na ten temat drobny artykuł, który ukazał się na łamach dwutygodnika, dzisiaj będącego już w stanie spoczynku. W ramach tego artykułu zamieściłem wypowiedzi kilku znaczących osób ze świata sportu. Z naszego podwórka oczywiście.
Na pytanie, czy taki przybytek byłby potrzebny, wszyscy jednoznacznie odpowiedzieli – TAK! I wszyscy optowali za ośrodkiem w Drzonkowie. Nawet zapytany o to Gorzowianin. A znany działacz polityczny i sportowy Bogusław Wontor określił to tak: „ podpisuję się pod pomysłem całym sercem. Jest to ze wszech miar placówka bardzo potrzebna w naszym województwie. Z pewnością byłoby to miejsce traktowane nie tylko jako obiekt sam w sobie posiadający dobra historyczne, ale także jako miejsce spotkań ludzi związanych ze sportem. No i doskonała forma edukacyjna dla młodych. A czy Drzonków jest odpowiedni – wydaje mi się, że w chwili obecnej lepszego miejsca nie można sobie wyobrazić”.
W ubiegłym roku usiłowałem zarazić pomysłem najwyższe instancje administracyjne naszego województwa. I co? NIC! Owszem, odbyło się spotkanie, a potem 15-miesięczna cisza. Ale z uporem maniaka drążę znowu. Stąd też miedzy innymi ten felieton. No i telefony do osób, które mogłyby pomóc. Tych samych osób, z którymi już rozmawiałem. A nuż zapali się u nich taka lampka i coś drgnie? Jedno jest absolutnie pewne – nie zrezygnuję. Dusza człowieka związanego ze sportem od kilkudziesięciu lat mi na to nie pozwala. Będę natrętny może do bólu. Jest bowiem na Ziemi Lubuskiej tylu wspaniałych sportowców, tyle wspaniałych historii, tyle pięknych rzeczy do pokazania…
Ocalmy to od zapomnienia!
Michel Cabeil