Piłkarki Promienia na własnym stadionie pokonały ekipę Polonii Prószków 2:1. To już drugie zwycięstwo ekipy z Żar w III-ligowym sezonie.
Będąc kiedyś z wizytą u kolegi na Śląsku zostałem zaproszony na stadion bytomskiej Polonii. Mecz określono jako pokazowy. Na trybunach zasiedli głównie panowie, natomiast na murawę wybiegły dwa zespoły dziewczyn. Nawet w tak związanym z piłką nożną regionie był to swego rodzaju ewenement. Nie pamiętam kto grał i jaki był wynik. Nie bardzo dziwiła też nieporadność niektórych zawodniczek, wszak to były początki futbolu w wydaniu kobiecym. Natomiast utkwiły mi w pamięci chwile tuż po meczu. Panowie kibice usilnie domagali się wymiany koszulek. Niestety, nie doczekali tej przyjemności. To był mój pierwszy kontakt z kobiecym futbolem.
Od tego wydarzenia minęło kilkadziesiąt lat. Dzisiaj, oglądając mecze kobiet chwilami zastanawiam się czy to grają faceci, czy dziewczyny. Poziom techniczny niektórych piłkarek jest tak wysoki, że aż chce się to oglądać.
Ale – wedle stawu grobla – jak mówi stare polskie przysłowie. Czyli zejdę trochę z poziomem niżej.
Obejrzałem trzecioligowy mecz Promienia Żary z Polonią Prószków. Oczywiście mecz kobiet. Trybuny żarskiego stadionu niestety, nie pękały w szwach. A szkoda, bo pierwsza połowa
w wykonaniu gospodyń była naprawdę niezła. Dziewczyny walczyły, stwarzały niezłe sytuacje podbramkowe. I co z tego, jak brakowało tego ostatniego podania i zamknięcia akcji. Zdobyły jednego gola, ale to był najmniejszy wymiar kary, jaki zapłaciły piłkarki pięciotysięcznego miasteczka z opolskiego.
Po przerwie było już gorzej. To znaczy gorzej ze strony zawodniczek Promienia. Gra się nieco wyrównała. Zespól Polonii coraz częściej zapędzał się pod pole karne miejscowych. Po jednej z takich kontr padło wyrównanie. Po tym zimnym prysznicu zawodniczki Promienia obudziły się. Chciały jak najszybciej znowu wyjść na prowadzenie, ale pośpiech powodował trochę chaosu. Trener Robert Dziadul usiłował coś zmienić, wprowadził nowe zawodniczki, ale niewiele to dało. Wprawdzie co chwilę dochodziło do spięć w polu karnym Polonistek, ale efekt w postaci bramek był zerowy. Dziewczyny z Polonii z utęsknieniem oczekiwały końcowego gwizdka i gdy wydawało się, że dopną swego i spotkanie zakończy się podziałem punktów, jedna z piłkarek przyjezdnych sfaulowała swoją przeciwniczkę. Na swoje nieszczęście miało to miejsce w polu karnym. Sędzia wskazał na „wapno”. Ale – jak stwierdził jeden z kibiców – to trzeba jeszcze strzelić. No i udało się. Trochę szczęśliwie, ponieważ piłka odbiła się jeszcze od wewnętrznej części słupka i dopiero wtedy ugrzęzła w siatce. Ale kto będzie o tym pamiętał. Sędzia gwizdnął dwa razy: rozpoczynając grę po zdobyciu gola oraz kończąc mecz. Wynik poszedł w świat. Dziewczyny z Promienia wygrały drugi mecz z rzędu. Tym razem 2-1. No i wylądowały na drugim miejscu w tabeli, za gorzowską „Wartą”. Trzecie miejsce zajmują piłkarki Stilonu Gorzów, czyli cale pudło lubuskie. A w moim notesie odnotowałem trzy nazwiska piłkarek żarskich: Monikę Gnat, Beatę Walczyk i Katarzynę Nowicką.
Michel Cabeil
Z ostatniej chwili – Promień Żary Women przegrał w I rundzie pucharu z drużyną Stilonu Gorzów 0:1.