Mirosław Skrzypczyński – od 20 maja 2017 roku Prezes Polskiego Związku Tenisowego. Urodzony nieopodal Piły, od wielu lat związany z Zieloną Górą. Można by powiedzieć, że – nomen-omen – jego żoną jest tenis, ale kochanką narty. Jak tylko czas trochę na to pozwala, to urywa się na zbocza austriackich wyższych gór lub na nieco niższe w Karpaczu.
Minął ponad tydzień od momentu, kiedy za sprawa Igi Świątek oraz jej sztabu szkoleniowego w polskim sporcie została złamana kolejna bariera. Nasza zawodniczka dostąpiła zaszczytu wstąpienia na tenisowy Olimp. Wygrała jedną z czterech wielkoszlemowych imprez – paryskie Roland Garros. Nigdy wcześniej, w grze singlowej, nie dokonał tego wyczynu reprezentant z orzełkiem na piersi. A przecież te turnieje maja ponad sto lat. Wszystkie! Zaczęło się od Wimbledonu (1877), potem US Open (1881), następnie Roland Garros (1891), no i Australian Open (1905). W tym czasie setki zwycięzców wznosiły w górę trofea za wygraną. I dopiero teraz dokonała tego Polka.
Trafiła na dobrych ludzi
W fotoreportażu z zielonogórskich rozgrywek Fed-Cup z lutego ubiegłego roku, napisałem na łamach jednej z lokalnych gazet, że jest to zawodniczka, której los dał wielki talent. Musi jednak wykonać ogrom pracy, by osiągnąć znaczący sukces. Podpisałem się też pod opinią kapitana polskiej żeńskiej reprezentacji - Dawida Celta: „przestańmy pompować balon”. Myślę, że dziś są tego efekty, że trafiła na dobrych ludzi, którzy wytworzyli wokół niej właściwą atmosferę. Cieszmy się zatem z tego sukcesu, ale pamiętajmy, aby tej dziewiętnastoletniej dziewczyny nie zagłaskać na śmierć. Sportową śmierć.
Zostawiam zatem naszą reprezentantkę, niech szlifuje swój talent w spokoju. Natomiast nie mogłem odpuścić sobie przy takiej okazji przyjemności spotkania z Prezesem Polskiego Związku Tenisowego - Mirosławem Skrzypczyńskim. Zresztą p. Mirek bardzo chętnie przyjął propozycje porozmawiania na interesujące nas tematy. Dodam, że przed Fed-Cupem też odbyliśmy prawie dwugodzinną rozmowę. Minęło jednak od tego czasu ponad półtora roku, a mnie bardzo interesowało to, czy Prezes nie jest zmęczony, czy to, co sobie wspólnie z Zarządem zaplanowali na ten okres zostało zrealizowane, czy w międzyczasie pojawiło się coś nowego.
Jest plan, jest projekt, trzeba go wykonać i już
Zatem kawiarnia zielonogórskiego hotelu Qubus, piątek, godzina dziewiąta, 16. października, anno domini 2020. Pan Mirek przyjeżdża dwie minuty przed czasem i zaczynamy. Jedna uwaga - miał to być wywiad, ale dość szybko zrezygnowałem z tej formy na rzecz monologu Prezesa. Doszedłem do wniosku, że tym sposobem dowiem się więcej, aczkolwiek od czasu do czasu wtrącałem małe pytanka. A Prezes odpowiadał i opowiadał. Dowiedziałem się więc, że nie czuje wypalenia, bo lubi to, co robi.. Taki ma charakter. Jest plan, jest projekt, trzeba go wykonać i już. Nie trzeba gadać, nie trzeba narzekać, tylko zakasać rękawy i do roboty. Ale przede wszystkim nie grymasić ( tak po polsku, niestety), że się nie da. Zatem praktycznie rzecz biorąc wszystkie sprawy przyjęte w roku 2017 (początek kadencji) zostały zamknięte, bądź też - w zależności od ich charakteru - cały czas są realizowane. Poukładane zostały sprawy organizacyjne i finansowe związku, pozyskano znaczących sponsorów, wprowadzono kilka ciekawych akcji o znaczeniu ogólnopolskim. Ale po drodze powstały kolejne projekty. Wiele z nich związanych jest z obchodami stulecia działalności Polskiego Związku Tenisowego, który to jubileusz przypada na rok przyszły. I właściwie, jak się słucha p. Mirka to nie bardzo wiadomo, od czego zacząć. Tyle tego jest.
Sztandarowy ośrodek PZT
Rozpocznę jednak od ...Kozerek. To taka mała miejscowość w Gminie Grodzisk Mazowiecki. Powstaje tam sztandarowy ośrodek polskiego tenisa. Korty otwarte i kryte, ziemne i twarde. Przy tym cala infrastruktura - zaplecze związane z odnową, gabinety lekarskie, restauracje, hotele…Inwestycja warta grube miliony złotych, realizowana głównie przez partnerów i sponsorów Związku. Przeznaczona na potrzeby PZT. Pozwoliłem sobie na dygresje - taki podwarszawski Drzonków. Ze wskazaniem na tenis. Właśnie - a propos. Może niekoniecznie Drzonkowa, ale Zielonej Góry. Jest propozycja do istniejącej już ( a chwalonej bardzo przez uczestniczki zeszłorocznego Fed-Cupu) hali sportowej z trzema kortami, jest propozycja dobudowy czwartego kortu - centralnego. Z trybunami na kilka tysięcy miejsc. Z rozsuwanym dachem. No i też z zapleczem. Dodam od siebie - można by upiec przy tym drugą pieczeń - wygospodarować miejsce na Muzeum Sportu. Prezes dodał, że 70% środków na ten zamiar wyasygnuje ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu - jest wstępne przyrzeczenie ministra Piotra Glińskiego. Można by dodać, że teraz piłka jest po stronie władz Zielonej Góry i Województwa Lubuskiego. A jest o co grać. Bo taka inwestycja, to są imprezy tenisowe już z górnej polki.
Wilander i Fibak w Zielonej Górze
Pan Mirek poinformował też, że końcówka tego roku oraz początek przyszłego, to niemal inwazja najlepszych polskich tenisistów na Zieloną Górę. Zaczyna się to wszystko już w grudniu (1-3) drużynowymi Mistrzostwami Polski Kobiet. W styczniu i lutym na obozach w Zielonej Górze przebywać będą najlepsze polskie juniorki do lat 18-tu, a następnie kobiety przygotowujące się do rozgrywek Fed-Cup. I tym wszystkim zawiadował będzie Dawid Celt. Potem, pod dyrekcja Mariusza Fyrstenberga, znakomitego do niedawna (doszedł do 6. miejsca na listach deblowych ATP) naszego deblisty, zjadą do nas na treningi najlepsi polscy tenisiści, którzy przygotowywać się będą do rozgrywek o Puchar Davisa. A konsultantami podczas zgrupowania będą: Wojciech Fibak oraz prawdopodobnie Mats Wilander, były numer 1 rankingu ATP oraz siedmiokrotny zwycięzca turniejów wielkoszlemowych. No, no! No i na zakończenie tego przeglądu stanu polskiej tenisowej kuchni, w drugiej połowie lutego gościć będą u nas najlepsi juniorzy, uczestniczący w Halowych Mistrzostwach Polski. Jak łatwo zauważyć, Winny Gród na przełomie 2020 i 2021 roku odwiedzi cala polska czołówka. I niemała w tym zasługa pana Mirka.
100-lecie PZT
I tak przechodzimy do roku przyszłego. Jak wspomniałem - roku jubileuszowego dla polskiego tenisa. Zaczęło się roku 1921 w Poznaniu. Dokładnie 27 stycznia powołano do życia Polski Związek Lawn Tenisowy z poznaniakiem Zdzisławem Szulcem, jako pierwszym prezesem. Niemal wszystkie przyszłoroczne imprezy i wydarzenia będą odbywały się pod auspicjami tego jubileuszu. A trochę tego będzie. Wydana też będzie wielka monografia PZT, obejmująca całą historię tenisa w Polsce. Związek współpracuje z Pocztą Polską w sprawie wydania znaczka na tę okoliczność, być może wydana zostanie również moneta. Jest tego wiele. No i jesienny Zjazd Sprawozdawczo-Wyborczy. Co przyniesie? Pytam na zakończenie spotkania z Panem Mirkiem, czy wystartuje w tych wyborach ponownie. Prezes uśmiechnął się trochę zagadkowo i odparł: jeżeli ludzie stwierdzą, że swoje zadanie wypełniłem - odejdę. Jeżeli nie - …. mówiłem już - jestem zadaniowcem. Jest robota, to ja robię bez zbędnych opowieści i narzekania.
Michel Cabeil