Mała dziewczynka z Zielonej Góry miała nieszczęśliwy wypadek. Chwila nieuwagi skończyła się bardzo poważnymi oparzeniami. Przed Lenką długa i kosztowna walka o powrót do zdrowia. Możemy jej pomóc.
– To był piękny, słoneczny dzień. Bawiliśmy się na dworze, jak zawsze. Dzieci biegały pełne energii, aż w końcu udało mi się ich przekonać do wspólnego robienia zamku z piasku – opowiada mama Lenki. – Córeczka wzięła foremkę i powiedziała, że idzie nalać wody, by podlać kwiatki – relacjonuje Patrycja.
– Babcia Lenki niosła garnek z wrzątkiem, gdy Lenka wpadła na nią. Potworny krzyk, płacz, wołanie…Wbiegłam do domu. Babcia zdążyła ściągnąć z córeczki bluzkę, a z ciałka Lenki zwisała już skóra. Chwyciłam ją i szybko zaczęłam polewać wodą, krzycząc by wezwać karetkę. Lenka płakała i krzyczała, że strasznie ją boli – opisuje wypadek mama. – Chwyciłam ją i szybko zaczęłam polewać wodą, krzycząc by wezwać karetkę. Pogotowie przyjechało bardzo szybko, za chwilę przyleciał helikopter – mówi Patrycja.
– Pierwszy raz widziałam takie cierpienie dziecka, gdzie nie mogłam jej w żaden sposób pomóc. Serce pękło mi w tym momencie na milion kawałków – dodaje mama Lenki.
Dziewczynkę zabrano do zielonogórskiego szpitala na chirurgię dziecięcą. Lenka doznała oparzeń II i III stopnia, obejmujących buzię, szyję, klatkę piersiową, barki i rączkę. Łącznie ok. 10-12% ciała. Przed dziewczynką kosztowna walka o zdrowie. – Już teraz wiemy, że długa droga przed nami. Maści, opatrunki, rehabilitacja, którą Lenka będzie musiała mieć to wydatki, które na pewno nas czekają. Gdyby ktoś chciałby nas wesprzeć symboliczną złotówką będziemy bardzo wdzięczni – apeluje mama Lenki.
O pomoc Lence apelują również zielonogórscy policjanci, w szeregach których służy tata Lenki starszy sierżant Paweł Siewierski.