Edynburg. Korespondencja żaranina Grzegorza Chronowskiego, pierwszego prezentera telewizji lokalnej TeleŻet, dziennikarza TVN, obecnie psychologa pracującego w Szkocji.
Mieszkam w Szkocji od 5 lat. W ciągu tych lat w gazetach i w mediach społecznościowych dominowały dwa tematy: Niepodległość i Brexit. Nikt o tym teraz nie myśli, nikt już nie pamięta. Wszyscy dziś mówią o “lockdown” – czyli blokadzie. Kiedy w pierwszej połowie marca premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson stwierdził, że nie będzie żadnych ograniczeń związanych z pandemią, wówczas Pierwsza Minister Szkocji Nicola Sturgeon wprowadzała na terenie całej prowincji zakaz imprez masowych do 500 osób. Odwołano rozgrywki rugby. Londyn skrytykował władze w Edynburgu za nieadekwatne do sytuacji decyzje, które mogą wprowadzić niepokój społeczny i mieć negatywny wpływ na gospodarkę.

Władze brytyjskie twierdziły wtedy, że zakażeń ponad połowy społeczeństwa i tak nie da się uniknąć, że umrze wiele starszych osób, a reszta nabierze odporności po przejściu zakażenia i będzie zdolna do pracy. W naukach społecznych nazywa się to podejściem darwinowskim i fundamentalizmem rynkowym. Słabszy jest eliminowany, silniejszy zostaje – jest bardziej przydatny dla ekonomii. Brzmi niewiarygodnie?
Ksenogeniczny Brexit też tak brzmiał parę lat temu. Pomysły Partii Konserwatywnej już nikogo dziś nie zaskakują. Na ratunek przyszedł zdrowy rozsądek i urzędnicy brytyjskiej służby zdrowia, którzy wysłali do premiera raport, według którego epidemia koronawirusa ma potrwać na wyspach do wiosny 2021 roku, a zakazić ma się 80 procent społeczeństwa. Do szpitala może trafić prawie 8 mln osób. Pierwotna strategia Borisa Johnsona została odrzucona, ale to gorzka radość. Premier Zjednoczonego Królestwa zmienił ton i zaapelował o ograniczenie kontaktów społecznych. Sam jest w trakcie kwarantanny z pozytywnym wynikiem testu na SARS-CoV-2, podobnie jak Minister Zdrowia w jego rządzie i następca tronu Książę Karol, który w czasie gdy większość już siedziała w domu, podróżował. Prawdopodobnie zakaził go Książę Monako. Wirus traktuje nas wszystkich tak samo. Nie patrzy na pozycje społeczną, dla niego jesteśmy organizmami biologicznymi. Wszystkie takie organizmy są śmiertelne.
Łączenie się z lekarzem przez Skype
Szkocja od początku szła swoją drogą, korzysta ze swojego zespołu wirusologów i epidemiologów . Rząd w Edynburgu ma pełne kompetencje do samodzielnego radzenia sobie z kryzysem. Służba zdrowia i policja są niezależne od Londynu. Od 2007 prowincją rządzi SNP – Szkocka Partia Narodowa, która z polskimi narodowcami nie ma nic wspólnego. To partia centro-lewicowa, oparta na nacjonalizmie inkluzywnym, otwartym na emigrantów, wszelkie mniejszości i na oryginalne rozwiązania w czasie pandemii. Na terenie całego kraju, włącznie z małymi wyspami, zaadoptowano 50 przychodni lekarzy rodzinnych w centra diagnostyczne na obecność koronawirusa. Stało się to w ciągu zaledwie tygodnia. Ludzie z małych miast, odległych od dużych ośrodków miejskich, takich jak Glasgow i Edynburg , mają szansę na spotkanie z lekarzem przeszkolonym w temacie zakażeń wirusowych. Medycy na prowincji będą udzielać rad, robić testy i kierować na kwarantannę lub do szpitala. Każde takie centrum ma co najmniej kilka respiratorów. Jest już możliwość łączenia się z lekarzem przez Skype. Chodzi o to, aby osoby z symptomami nie przychodziły do zwyczajnych przychodni, nie zakażali innych.

Psy i pawie są zadowolone
W związku z koronawirsem ludzie nie przestali zapadać na inne choroby. Zaczęli za to wychodzić na wielogodzinne spacery z psami. Edynburg otoczony jest powulkanicznymi wzgórzami, jest gdzie chodzić. Psy wydają się być zadowolone. Pawie również. Uciekły z ogrodu jednego z zamkniętych hoteli. Po dwóch dniach poszukiwań, pewna kobieta przekazała je pod tymczasową opiekę swojej teściowej. W małych, opustoszałych miastach na ulicach chodzą jelenie. Na wsiach ludzie się organizują, patrolują okolice. Na Highlandach wywieszają białe kartki z czerwonym krzyżykiem – to znak, że potrzebują pomocy. Kartka z zieloną strzałką oznacza, że wszystko jest na razie w porządku. To bardzo mało zaludniony teren. Z niejednej wioski podróż do najbliższego szpitala trwa 4 godziny jazdy samochodem.
Nerwowa jest atmosfera w Domach Opieki nad Osobami Starszymi. Tam pracuje dużo Polaków, również moi znajomi. “Jeśli ktoś z nas złapie, to będzie koniec” – mówią -“Do szpitali nie będą zabierać ludzi w zaawansowanie podeszłym wieku”
Do pracy mogą jeździć tylko osoby z tzw. “grupy zawodów kluczowych”: służby medyczne, mundurowe, miejskie, sprzedawcy i pracownicy opieki społecznej, czyli ktoś taki ja. Dojeżdżam do pracy pustym tramwajem, mam przy sobie coś w rodzaju “przepustki”, na wypadek zatrzymania przez policję. W ośrodku dla wykluczonych i bezdomnych mamy jedno zakażenie – 17 letni chłopak, łagodne objawy. Jego współlokatorzy z piętra mają 2 tygodniową kwarantannę. Reszta, toczy życie, jak wcześniej. Wchodzą, wychodzą, pewnie z kimś się spotykają. Nigdy nie czuli się akceptowani przez społeczeństwo, dlatego nie do końca identyfikują się z akcją “zostań w domu”. Mają większe traumy za sobą od tej, którą przeżywa teraz większość. Znają gorsze choroby.
Z Edynburga Grzegorz Chronowski
Wielka Brytania stała się piątym państwem świata, w którym liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła 10 tysięcy. Więcej jest ich tylko w Stanach Zjednoczonych, we Włoszech, w Hiszpanii i we Francji. Pierwszy w Wielkiej Brytanii zgon spowodowany koronawirusem miał miejsce 5 marca.